środa, 5 sierpnia 2015

Depresja, cięcie się, samobójstwo...

Elo pingwinki. Po dość długim namyśle stwierdziłem że napisze posta o czymś czego nastolatkowie obawiają się najbardziej. Coś, przed czym nie da się tak szybko uciec. Pewnie widzieliście juz niejedno dziecko, które siedzi samotnie w pokoju, gapi się pustym wzrokiem w ściane i nic co otacza go wokół nie interesuje. Pewnie widzieliście dziecko które ma całe ciało pokryte bliznami i skaleczeniami i pytacie siebie: Skąd to sie bierze?. I na koniec, pewnie słuchając wiadomości nagle ujrzałeś zdjecie tego właśnie dziecka a obok napis: Nastolatek/ Nastolatka nie żyje. Myślisz sobie: Dlaczego odebrał/ odebrała sobie życie. Pozwólcie, że wam to wytłumaczec na swoim przykładzie. Wraz z wiekiem 14 lat narodził się we mnie pewnego rodzaju nastoletni bunt. Zacząłem wymagać od swojego życia znacznie więcej niż dotychczas. Jednak ten tam co siedzi na górze i pilnuje aby w świecie panował pokój wcale mnie nie słuchał. Chciałem przeżyć swoją pierwszą miłość, pragnąłem żyć w ciągłym ryzyku, zacząłem nawet palić a co najgorsze ćpać. I nie nie chodzi tu o wstrzykiwanie sobie czegoś do żyły bo to dziecinada. Chociaż przyznaje sie, sprobowałem tego raz. Potrafiłem wypalić jedną paczke papierosów w dzień. Byłem cholernym nałogowcem. Wieczorami nałykiwałem sie tabletek i bóg wie czego. Po jakimś czasie zaczynałem czuć się dziwnie. Zauważyłem że znajomi i najlepsi przyjaciele odwrócili się odemnie. A ja nadal łykałem to gówno i paliłem to co na zawsze zniszczyło mi życie. A na papierosach sie nie skonczyło. Potem zaczeły się skręty a także i inne dopalacze. Mój organizm słabł coraz bardziej. Nadszedł w końcu dzień gdy poznałem moją przyjaciółke. Nie była to byle jaka przyjaciółka. Sprawiała mi ból i jednocześnie radość. Żyletka, bo tak sie nazywała, bawiła się moim ciałem praktycznie każdej nocy. Kreśliła przeróżne wzory pozostawiając czerwoną ciecz, która spływała powoli. Moje ciało z dnia ja dzień stawało się nie do poznania. Któregoś dnia jednak stało sie coś co zapamiętam do końca życia. Wróciłem do domu załamany w chuj. Już nawet nie pamiętam dlaczego. Zamknąłem się w pokoju i płakałem aż do tamtej pamietnej nocy. Postanowiłem skończyć ze swoim życiem raz na zawszem Tego dnia żyletka mocniej wbijała się w moją skóre a czerwona ciecz nie spływała już tak powoli, wręcz lała się po całym pomieszczeniu. Na dodatek wziąłem prawie całe pudełko tabletek i połykałem jedna po drugiej. Na koniec po prostu połozyłem się na ziemi i odpłynąłem. A potem było juz tylko gorzej. Słyszałem jak przez mgłe krzyki wrzask płacz a potem karetke. Tak jest. Umierałem z każdą chwilą. Przechodziłem na tamten świat. Już prawie byłem u celu lecz nagle wszystko wróciło do normy. Moje serce zabiło na nowo. W szpitalu spędziłem dobre kupe czasu. To była moja pierwsza próba samobójcza która okazała się zupełną klapą. Po tym czasie wpadłem w depresje. Mama nie wiedziała już co ze mną robić. Koleżanka zaleciła jej dobrego psychiatre. A ja przez ten czas nadal spotykałem się z moją przyjaciółką i pozwalałem jej pieścić moje juz i tak nic nie warte ciało. Psychiatra przywrócił mnie na nogi a lekarz ogłaszając to że mam raka płuc sprawił, że jednak musze walczyć. Że nie moge się poddawać. Dziś kochani mam 19 lat. Blizny pozostały, rak nie dokucza mi już tak bardzo jak kiedyś a wspomnienia tkwią mi w głowie do dzisiaj. Żyletka nawet do teraz odwiedza mnie nocami. Lecz przed każdym jej zabiegiem zaczynam myśleć czy naprawde warto. Tak więc zwracam się do nastolatów, którzy być może niedługo zmierzą się z czymś takim. Naprawde nie polecam wam tego. To nie jest przyjemne uczucie. Dla mnie było, do czasu gdy zacząłem żałować. Nie popełniajcie tego samego błędu.
Na koniec chciałbym wam bardzo podziękować bo widzę, że duzo osób czyta mojego bloga. Chciałbym was również zaprosić na aska który prowadze wraz z moim chłopakiem Kamilem- @kamixxforever
Dozobaczenia w następnej notce i życze dobrej nocy. Kocham was mocno.

5 komentarzy:

  1. Boże rycze jak głupia :( Wiem coś o raku płuc totalnie ci współczuje mój wujek przegrał walkę z chorobą, ale choć nie dopuszczałam do siebie takiej myśli i kazałam rodzinie myśleć pozytywnie... Pamiętaj jeśli coś byłoby nie tak pisz ! Ask @nikusia100 :) Dasz radę bo jesteś :* Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. To już są dość poważne problemy z którymi często sami nie jesteśmy w stanie dać sobie rady. Muszę przyznać, że ja w przypadku problemów odwiedzam gabinet psychologiczny http://www.terapiapoznan.pl/ gdzie za każdym razem uzyskuję niezbędną pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poradnia psychologiczna to nie tylko terapia indywidualna. Na stronie https://psycholog-ms.pl/ znajdziesz również informacje o terapii grupowej, która może być bardzo skuteczna w wielu przypadkach.

    OdpowiedzUsuń